piątek, czerwca 22, 2007

Indianie i Kowboje czyli hanys i hucuł w Komańczy - part tu

Leon paplał paplał paplał aż dostał w pysk. Potęga plotki okazała się zbyt potężna dla niego. Obrócił się parodzwońcem, zrobił pół tulupa i odleciał pod parkan. Grzesio stanął nad Leonem, naciągnął sweter dłonią i wytarł cieknącą mu z kącika ust ślinę.

- JEpr Ty moache Konana?

- Co?

- Głóóóóóóóóówwwwnoooo – Grześ mówiąc wolno mówił nad wyraz wyraźnie. Ale że kosztowało go to trochę wysiłku to dla przyjemności kopnął leżącego. Łamanie zasad, standardów i powiedzonek sprawiało mu satysfakcję.

Mając Leonowi mało do powiedzenia, bo ten wiedział za co dostał, wsiadł do Rombura i podśpiewując ruszył z kopyta, tzn. z buta… no kurwa – prawie że spalił gumy i pojechał na Kalnicę.

Konrad tym czasem lał swoją babe batem z siana, bo z siana to wszystko mógł zrobić – zresztą dom miał robić z siana ale po zobaczeniu bajki o trzech świnkach w telewizji, dał sobie spokój. Lał ją a ona spocona od tego wysiłku unikania razów, się czołgała do budy psa, żeby się tam schować. I prawie by się jej udało gdyby nie to, że łańcuch którym do stodoły była przywiązana , nie sięgał tak daleko. Rano, tydzień później, kiedy już było po wszystkim Konrad ściągnął ze sznurka żółto – granatowe dresy i je w końcu ubrał. Przecież nagi nie będzie chodził, a dres w których ubijał interesy i knury, nie może być całkowicie upierdolony. Spojrzał jeszcze kilka razy na żonę leżącą przy budzie, nie żałując jej spojrzeń spod byka i jednego z litości. Zdradzała go od czasu do czasu z Leonem, ale o tym później. Przecież spotkanie partii miało się dobyć za kilkanaście minut.

Konrad ruszył w stronę największej stodoły we wsi, czując jak wiatr wwiewa chłód w jego krocze, bo kiedy dres się suszył, kruki zrobiły dziurę w kroku. W sumie w te gorące dni początku lata to takie mini – wybawienie było.

Szedł szurał nogawką o nogawką ortalionową nogawkę i po chwili doszurał do stodoły. A tam na podium ze starych desek stał sam lider.

- Towarzysze! – krzyczał – Kamraci! - zawrzeszczał – Tak nie może być! – darł się już, na twarzy był czerwony – Nie może! – zrobił się bordowy. Po następnym krzyku zrobił się z niego burak i można było zobaczyć Samokarate w blasku chwały. Polityczny bełkot sprawiał, że w akompaniamencie wrzasków zadowolenia, widły i motyki raz za razem były unoszone w górę przez zebranych. Wiwaty i gwizdy cieszyły uszy prelegentów i targały nerwami komendanta Aspiranta Kondora. Był apolityczny do tego stopnia, że polityki nie lubił.

- Komendancie Aspirancie – Konrad z bananem na ryju dobiegł do Aspiranta – cieszę się że Was widzę.

- Też widzę. I Was i tego banana na Waszym ryju świadczącym że widzicie i się cieszycie.

- Czemu mówicie do mnie w liczbie mnogiej?

- Bo sami zaczęliście… sam bucu zacząłeś!

- A to przepraszam. Już nie będziemy… yyy… ja i żona nie będziemy… Co tam?!

- Cieszę się. Mówiłem starej że u nas na wsi to demokracja się nie sprawdzi, bo skoro większość społeczeństwa to kretyni to wychodzi na to że mamy demokrację imbecylizmu. I patrząc na to gromadę, to chuj w dupe pana, widzę że mam rację. I Ty Konrad, może i nie jesteś imbecyl, ale słuchy mnie dochodzą, że nie do końca legalnie sianem handlujesz. Masz szczęście, że dzieciom nimbusa zasponsorowałeś i mam w chuj roboty z korupcją, bo bym się Tobą zajął.-

- Aż tyle łapówek dostajesz, że ich liczenie cały czas pracy Ci zajmuje?

- Nie przeginaj mojej pałki, bo Ci się do dupy dobiorę a potem rozpocznę śledztwo czyli Ci się „do dupy dobiorę”. Z jakim problemem przybiegasz, bo wątpię żeby to coś innego było.

- Nieeee….

- Nie pierdol. Mów w czym mam Ci pomóc i co z tego mogę mieć.

Z przodu sali dobiegał ryk, bo się chłopy zaczęły lać, o to który ma bardziej podobną opaleniznę do szefa partii.

Konrad milczał bo się zastanawiał czy jak puści teraz bąka to będzie słychać czy nie. Aspirant, pomyślał, że się jego rozmówca domyśla że jest udupiony, więc rzekł:

- Jesteś w dupie Konrad – po półtorej chwili podjął dalej – podpadłeś kilku nie byle jakim szychom, przez to siano. Leon na Ciebie mi donosi, myśląc, że nie wiem dla kogo on pracuje. To afera grubą nicią szyta a do tego nie wiesz o co nawet mi chodzi - bo Konrad nie wiedział, ale myśląc o bąku miał minę jakby widział, a tym komendant się zasugerował - Nie patrz kurwa tak – wyjaśnię Ci od początku tą niesamowicie ciekawą i intrygującą historię….

I się zaczęło rozpętywanie afery.

1 komentarz:

Lewanael pisze...

Kalnica...skąd znam to epicentrum kulturowe naszej kochanej Polszy:) Czekam na dalsze odcinki:)